Gwarancja? Przecież to nic strasznego!
Kupując nowy model telefonu albo telewizora, często oprócz ich parametrów interesuje nas długość i zasady gwarancji. A im więcej wydajemy na nową rzecz, tym troska o to, by była ona niezawodna jest większa. Niestety, nie wszyscy producenci decydują się na wydłużoną gwarancję. Jesteście ciekawi dlaczego?
Rękojmia, gwarancja, czyli co mi się należy?
Według obowiązujących w Polsce przepisów, jeśli kupujemy jakąkolwiek rzecz (bez względu na to, czy jest ona warta 100 złotych, czy 100 000 złotych), niejako z automatu uzyskujemy pewne prawa. Dotyczą one – mocno upraszczając – jakości owego produktu. Ustawodawca zdecydował bowiem, że jeśli kupuję, np. telewizor, to ten telewizor powinien umożliwić mi oglądanie ulubionego serialu. Jeśli kupuję rower – powinienem móc się na nim przemieszczać. Gdyby stało się inaczej, i telewizor nadaje się jedynie do tego, aby zbierać kurz krążący po salonie, to ustawodawca mówi wprost, jaki rodzaj rekompensaty mi się należy i kiedy zostanie mi ona przekazana. Zbiór tych praw i obowiązków to zasady tzw. rękojmi – czyli odpowiedzialności sprzedawcy za właściwości sprzedanej rzeczy.
Popsuło się? A znacie państwo węgierski?
Producenci mają jednak możliwość zapewnienia o jakości swoich wyrobów także w inny sposób, a jednym z nich jest właśnie udzielenie gwarancji. Gwarancja to dość ciekawe zagadnienie, także z tego względu, że nie ma aktualnie przepisu, który w jakikolwiek sposób nakazuje sprzedawcy lub producentowi, jak ma ona brzmieć i czego dotyczyć. Może się zatem zdarzyć, że producent luksusowego samochodu dokona bezpłatniej naprawy silnika tego auta jedynie wówczas, gdy udowodnimy, że porafimy biegle mówić po węgiersku. A żeby nie było zbyt łatwo – mówić po węgiersku wspak.
Wysoka jakość, czyli co?
Gwarancja i możliwość jej udzielenia to jednak dla producenta także olbrzymia szansa na to, żeby udowodnić klientowi, że jego produkt wyróżnia się na tle innych. Kolejny przykład z branży motoryzacyjnej? Bardzo proszę: gwarancja na auto dłuższa niż 3 lata, albo bez limitu kilometrów. Kiedyś nie do pomyślenia nawet wśród aut klasy premium, dzisiaj dość popularna. Zazwyczaj ten, kto udziela długiej gwarancji, musi mieć pewność, że jego produkt spełnia najwyższe normy jakości. Skąd ten wniosek? Wynika z rachunku ekonomicznego – jeśli obiecam, że mój produkt będzie działał bezawaryjnie przez 10 lat, ale jednocześnie stworzę go z kiepskiej jakości materiałów i będę musiał naprawiać go bardzo często, to mój interes bardzo szybko doprowadzi mnie do bankructwa. Jeśli jednak stworzę go z najlepszych dostępnych komponentów, mogę zagwarantować mojemu klientowi nawet 9-cio letnią gwarancję.
Czy można wpłynąć na długowieczność rzeczy?
Oferując gwarancję, producenci zawierają ze swoimi klientami pewnego rodzaju umowę. Obiecują, że ich produkt będzie działał bezawaryjnie przed wiele lat, przy założeniu, że właściel zadba chociażby w minimalnym stopniu o tę rzecz. Jednym z przykładów na taką umowę są okna i możliwość wydłużenia gwarancji na nie nawet do niemal dekady. Jak to działa w praktyce? Kupując okna klasy premium dowiaduję się, że gwarancja na nie może trwać nawet 9 lat. Producent takich okien nie boi się tak długiego okresu, gdyż bazuje na swoim doświadczeniu, parku maszynowym, opracowanych technologiach, a także wierzy w kompetencje swojej załogi. Jest absolutnie pewien swojego zobowiązania, ale jednocześnie informuje mnie, że powinienen mu w tym trochę pomóc. Jak? W zasadzie to banał – jeśli zechcę zamknąć, albo otworzyć okno, to skorzystam z klamki i ułożę ją w jednym z 3 możliwych położeń. Jeśli otworzę skrzydło, to nie umieszczę niczego pomiędzy nim, a ramą okna – bo wskutek przeciągu nagły podmuch mógłby zatrzasnąć okno, co zakończy się jego uszkodzeniem mechanicznym.
Producent okien może także zagwarantować długą i bezawaryjną pracę naszych nowych okien, pod warunkiem, że jego przedstawiciel będzie mógł dokonać raz na pewien czas ich przeglądu – zupełnie tak, jak w przypadku auta. A sama czynność będzie doskonałą okazją do tego, żeby upewnić się, że wszystko działa jak należy. Proste, prawda?